Coraz częściej dochodzę do wniosku, że seks, podobnie jak narkotyki, jest ucieczką od rzeczywistości, pozwala zapomnieć o kłopotach, odprężyć się. I jak wszystkie używki szkodzi i wyniszcza.
Paulo Coelho "Jedenaście minut "
Paulo Coelho "Jedenaście minut "
Muszę przyznać, że coś w tym jest. Oczywiście jak zwykle wszystko zależy od sytuacji. Seks potrafi wyniszczyć tą wewnętrzną i wrażliwą część nas jeśli nie jest połączony z głębokim uczuciem więzi, zaufania i oddania. Może nie wszyscy są w stanie wypowiedzieć się na ten temat z praktycznego punktu widzenia, czego tym osobom szczerze zazdroszczę, ale do osób, które tego doświadczyły: Nie czujecie później pustki? To tak jakby zjeść czekoladę i nie poczuć smaku. Efekt Placebo w jakimś tam stopniu działa, wiemy, że czekolada jest słodka(lub gorzka, jak kto woli) i że podnosi poziom endorfin, ale tak naprawdę smaku i zadowolenia na horyzoncie nie widać... Co innego gdy rozważymy seks w opisanej wyżej sytuacji zaufania i oddania. Wtedy to już zupełnie inna bajka. Ale o tym może kiedy indziej jak zbiorę więcej pozytywnych doświadczeń (;
P.S. wiem miałam nie dzielić się twórczością własną, ale nie uznaję moich przemyśleń jako twórczości. Zwłaszcza jeśli impulsem wywołującym je są słowa wypowiedziane przez innych.
P.S. wiem miałam nie dzielić się twórczością własną, ale nie uznaję moich przemyśleń jako twórczości. Zwłaszcza jeśli impulsem wywołującym je są słowa wypowiedziane przez innych.
Nie uważam by dzielenie się tego typu doświadczeniami na forum publicznym było pozytywne. Powiem więc tylko krótko, że z seksem jak z wszystkim innym, trzeba umieć postępować. Seks nie szkodzi i nie wyniszcza, jest zdrowy i pozytywnie wpływa także na stan emocjonalny, są na to liczne dowody. A jeśli pan Coelho popadł w seksoholizm, uzależnienie od pornografii lub inny brak umiaru... Podobno nawet pijąc zbyt dużą ilość wody naraz można popełnić samobójstwo.
OdpowiedzUsuń